nie musze nic sprawdzac, bo jestem absolwentem obu wymiarow studiow, w tygodniu chodzilem na dzienne, w co drugi weekend przejezdzalem pol Polski by ciagnac drugi kierunek, a poza tym zapierniczalem na farmie. ja swoje zdanie juz wyrazilem i nie zamierzam go poki co zmieniac, bo nie macie mnie czym przekonac. obserwuje sytuacje u zrodla, z perspektywy mlodych absolwentow i kreuje sie raczej w sposob, ktory predstawilem. mozecie miec wyimaginowany obraz studiow, studentow i sielanki zycia, ale w realu trzeba dobrze zapierniczac by dojsc do czegos.
ogarnieci ludzie zawsze sobie poradza, z tytulem czy bez, a sierotom najlepsze oceny na najlepszej uczelni nie pomoga.
poza tym pomyslcie logicznie, tu sa statystyki:
http://www.nauka.gov.pl/szkolnictwo-wyz ... e-wyzszym/dzis zdaje sie ponad polowa absolwentow szkol srednich dostaje sie na studia, gdzie powszechnie wiadomo, ze tylko 5% spoleczenstwa (i to w najbardziej rozwinietych krajach) to ludzie inteligentni (jako szeroko rozumiane pojecie). w takim wypadku rodzi sie pytanie po jakiego grzyba ksztalcic te 45% spoleczenstwa?
idac dalej tym tropem wychodzi, ze duza czesc konczaca studia to głąby, ktorzy nigdy nie powinni przekroczyc progow uczelni. dlatego tez dla takiego zwyklego pracodawcy, fakt ukonczenia studiow jest tylko faktem i nie wnika w to, jeno sie pyta co dany delikwent potrafi zrobi robic.
przychadzac na rozmowe o prace np. jako technolog produkcji, wierzcie, ze gosc spyta czy umie zaprogramowac obrabiarke cnc, czy pracowal przy projektowaniu procesu technologicznego obrobki walkow i dokladnie tak samo jest z kazda branza. koledzy mowili, ze nawet ich sie nie pytali jaka specjalnosc skonczyli, tylko zawsze gdzie pracowali i co juz umieja robic.
I niestety dopoki nasze szkolnictwo wyzsze, bedzie tak zarzadzane, to problem bedzie coraz bardziej sie poglebial. o jakosci na uczelniach mozna zapomniec.
ja gdybym mial wybierac jeszcze raz, na pewno nie poszedlbym na studia dzienne. jedyne czego nie zaluje, to wspanialych ludzi jakich poznalem.