Do bezorki trzeba mieć smykałkę.
Zawsze wydawało mi się, że bezorka to jest banał. Wystarczy dwa razy zgruberować(drugi raz dość głęboko) i zasiać, ewentualnie powałować po siewie. Tu nie ma czego sknocić.
Z biegiem lat, własnych doświadczeń - pozytywnych doświadczeń, jak i obserwacji prób bezorki na okolicznych polach, które nie zawsze były udane, stwierdzam że bezorka to nie jest łatwa sprawa.
Można oczywiście bić pianę, o tym, że ma być ładnie skoszone, dobrze ma wyglądać po kombajnie, pH na odpowiednim poziomie, tak samo zawartości PK. Są to kwestie, które powinny być przestrzegane także w tradycyjnej uprawie.
Spotkałem się kiedyś z opinią jednego z profesorów, z którą się w pełni zgadzam. Powiedział On tak: ,,Roślina generalnie ma w nosie czy pole jest orane czy nie. Mają być stworzone dla niej odpowiednie warunki tj. woda, zawartość składników odżywczych, odpowiednie stosunki powietrzno-wodne."
Jedni po prostu umieją stworzyć te warunki w bezorce a inni po prostu muszą orać.
Czy się orze czy nie, trzeba to robić po prostu dobrze. Jeśli ktoś kurczowo się trzyma uprawy płużnej, powinien przestrzegać określonych zasad. Jak się jeździ po kraju to widać, że bywa z tym różnie.
Mnie osobiście najbardziej denerwuje, ciągła orka w jedną stronę w pagórkowatym terenie, sukcesywne naorywanie skarp.
Każdego roku gleba-humus przesuwa się o 40-50 cm i skutek jest taki, że niektóre wierzchołki pagórków są poprostu mocno zerodowane. I jak na polu 20-30 lat temu była III klasa na dołkach i IV klasa na górkach, tak teraz jakby sklasyfikować to jest II klasa na dołkach i V klasa na górkach.
Przez głupią robotę się robi patatajnia na polu, zwiększa się kontrast mozaiki na polu.