Tak i nie, różnie od 180 - 220 N. Jeśli chodzi o rozkrzewianie, to w 2015 nie dokrzewiałem N ani CCC. W 2016 wiadomo - wymarzło, albo ucierpiało poważnie wszystko.
EDIT
Może zacznę od początku i opowiem jak to było
:
Przy przejściu na uprawę bezorkową, problemem zaczęło być zagospodarowanie ścierniska i przygotowanie pola pod zasiew rzepaku po wylegniętej pszenicy.
Nie bardzo jest jak skracać mocniej łan bo i tak zawsze dajemy w sumie 2l ccc i dodatkowo inne regulatory wzrostu.
Więc zacząłem trochę się interesować i jednym ze sposobów była niska obsada końcowa, co wkrótce się okazało, że na całym świecie optymalna 500-600 kłosów na m^2. Poszedłem więc wiosną na pole i policzyłem, że u nas pszenica ma 6-10 rozkrzewień, a była siana standardowo
. Czyli o dużo za dużo, nawet jak do żniw wykształciło się 1000 kłosów, to drugie tyle musiała zredukować, więc zacząłem myśleć i próbować z niższymi dawkami. Jeszcze nie wiedziałem co wyjdzie, ale głównie przyświecało mi, żeby ograniczyć wyleganie, nawet kosztem utraty plonu.
Dopiero po żniwach 2015 gdzie w mojej okolicy było bardzo dużo położonych pszenic, a u mnie wszystko co było siane rzadziej stało zacząłem być zwolennikiem uzyskiwania końcowej obsady na tym poziomie.
Dodatkowym atutem był wyższy plon na działkach, które nie miały tak dobrej gleby.
Teraz jestem zwolennikiem rzadszego siewu (dostosowanego do warunków, ale 400 szt to będzie wszędzie za dużo
), bo:
- rośliny są mocniejsze, część wegetatywna dużo bardziej gdy nie musi konkurować o składniki pokarmowe, światło i wodę,
- duży kłos to dobry plon i dobra jakość ziarna,
- mniej redukcji to mniej zmarnowanego kapitału jaki dana ziemia posiada,
- niższe koszty materiału siewnego i większa wydajność siewu,
- co do zdrowotności i przewietrzania łanu to nie wiem, podobno istnieje, ale nie umiem zauważyć tego, jadę opryskami tak jak dotychczas, bo i tak choroby się pokazują.